wtorek, 28 sierpnia 2007

Co robić w sztormie na jeziorach?

Sztorm na mazurach, burza z sierpnia 2007 to jedno z najbardziej traumatycznych wydarzeń w historii jachtingu mazurskiego. Możemy zmniejszyć rozmiary takich katastrof poprzez systematyczne i rzetelne szkolenie. Chciałbym sie w tym miejscu podzielić się z Wami podstawowymi zasadami i udzielić kilka wskazówek.

Pierwsza i najważniejsza kwestia to znajomość meteorologii. Wiadomo, że na kursach traktowana jest zwykle po macoszemu, ale naprawdę warto się doszkolić we własnym zakresie. Biały szkwał może zostać wykryty przez stacje meteorologiczne 2-4 godziny przed pojawieniem. Ale cumulonimbus, który go powoduje, jest równie dobrym wskaźnikiem. Jeżeli zbliża się do nas chmura tego typu warto pomyśleć choćby o zmniejszeniu powierzchni żagli, bądź o sprawdzeniu czy kapoki są w dostępnym miejscu. Można także przestać gotować obiad (z doświadczenia wiem, że fasola nie koresponduje z mapami:).

Co do skuteczności zrzuconych żagli, opinie są podzielone. Jeżeli jesteśmy w stanie umieścić na sztagu mały żagiel przedni zamiast foka, to o ile prognozowany wiatr jest mniejszy niż 5 stopni Beauforta, to ja bym go pozostawił. Zapewni stateczność kursową. Bezapelacyjnie trzeba włączyć silnik. Na pewno nie przeszkodzi. Wśród żeglarzy toczy się spór czy w sztormie lepiej płynąć szybko czy powoli dryfować. Na Mazurach, moim zdaniem, lepiej płynąć szybko, licząc na pobliski brzeg. Sztrandowanie mazurskie różni się tym od morskiego, że to pierwsze zawsze się przeżywa.

Cała załoga musi być na pokładzie w kapokach. Tragedia na Wdzydzach, gdzie 3 osoby utonęły przez fakt posiadania na sobie kapoków w kabinie po wywrotce to najlepszy argument. Wywrotka to naprawdę nic strasznego, jeśli się wypada do wody (zwłaszcza ciepłej, słodkiej mazurskiej). Wyobraźcie sobie, że wywracacie się, gdy jesteście w kabinie - jest ciemno i zewsząd leje się woda...

Miłośnikom dryfowania i przeczekiwania sztormów mazurskich na jeziorze odradzam to, co wypisują różni autorzy porad z gazet (lub czasopism) "Stań rufą do wiatru i dryfuj". Nie utrzymacie lekkiej mieczówki żeglując na takielunku w kursie baksztag/fordewind, gdy zawieje 8'B. Jeżeli już naprawdę chcecie dryfować - zróbcie porządną dryfkotwę. Kotwica solowo odpada - urwie się lina lub knaga. Proponuję linę 30 metrową, na końcu związana kotwica Danfortha (patrz obrazek).

Taką kotwicę trzeba zabezpieczyć przed złapaniem dna. Do kotwicy przyczepcie 3 rogi foka (czyli przywiążcie foka do kotwicy) i wrzućcie go do wody. Zapewni to stateczność kursu w fordewindzie. Największy problem z dryfkotwami polega na tym, że się urywają bądź przecierają(knagi lub liny). Problem ten rozwiążecie zakładając jeden(lub więcej) z amortyzatorów cumowniczych. Więcej o dryfkotwach przeczytacie w książce "Żeglowanie w trudnych warunkach" Adlarda Colesa (wersja ze wstawkami Petera Bruca'a).



Nie kładźcie masztu. Jak będzie trzeba sam się położy. Jak bym miał pływać przy dziewiątce z położonym masztem, to ja już wolę skoczyć do wody w kapoku i na piwo do Wilkasów:)

Wywrotka. Co zrobić:

1. Liczysz załogę.
2. Wyciągasz z AquaPacka telefon i dzwonisz na WOPR

Mazurski WOPR 087 428 23 00
Telefon ratunkowy na wodzie 601 100 100

Siedziba Główna Mazurskigo WOPR
ul. Nadbrzeżna 15, 11 - 500 Giżycko
KONTO Bank BPH S.A. 46 1060 0076 0000 3300 0026 2213
biuro@mazurskiewopr.pl

3. Zostajesz z jachtem lub na jachcie. Jest ciepło przeżyjecie nawet dobę. Nie wysyłaj nikogo do brzegu, o ile wiesz, że pomoc nadchodzi. Taka osoba może się potem zgubić, paść z wyczerpania w lesie itd.

Wkrótce część dalsza wywodu.
Za Kulińskim - Żyjcie wiecznie!

niedziela, 26 sierpnia 2007

Sierpień na Świrku

Świrek to wprawdzie jacht raczej zatokowy, wyposażony również bardziej zatokowo niż morsko, ale potrafi dostarczyć wiele emocji i frajdy. W sierpniu wyskoczyliśmy na Zatokę Gdańską przypomnieć sobie, jak wyglądają jej porty.


Port helski

Port helski-zbudowany został w latach 1882 -1883 przez rząd pruski stworzono tym samym bodziec do dalszego rozwijania rybołówstwa pełnomorskiego.

Port posiada szczególne warunki naturalne- osłonięty jest barierą Mierzei Helskiej i stosunkowo mało zapiaszczony.

W okresie międzywojennym został przebudowany i zmodernizowany. Prace w tym zakresie prowadzono dwukrotnie w latach 1924-1925 i 1930-1933. W 1935 r. w Helu było już 56 kutrów molowych. W okresie września 1939r. polskie kutry rybackie zostały zmobilizowane i przewiozły m.in. na Hel paliwo płynne z barki- tankowca zatopionej specjalnie na płytkiej wodzie w Zatoce Puckiej. W końcowym okresie wojny władze wojskowe (niemieckie) używały kutrów z Helu do ewakuacji wojska i ludności. W efekcie w momencie wyzwolenia miasta pozostał zaledwie 1 kuter. Zdewastowany port przystosowano w czerwcu 1945 roku do potrzeb żeglugowych ale oczyszczanie go z min ,amunicji i zatopionego sprzętu trwało jeszcze do1946 r.

W latach 1946-1949 pogłębiono port od 2,5 do 5 metrów, a w latach 1949-54 wybudowano: wydłużenie falochronu zachodniego od rozwidlenia z palisady drewnianej na żelazobetonowe molo południowe(krótkie) na palach drewnianych, następnie kesony o nawierzchni brukowanej; molo wyładunkowe na palach drewnianych ze ścianką piaskoszczelną ,falochron południowy na palach drewnianych i także-kesony o nawierzchni brukowanej.

W roku 2000 rozpoczął się remont nabrzeży portowych oraz budowa wewnętrznego pirsu jachtowego ,który ma zapewniać spokojny postój jachtom cumującym w Helu.

Wkrótce opiszę również pozostałe porty tego rejsu, wraz z aktualizacją oznaczeń nawigacyjnych, choć częściej chyba gastronomicznych i wygodnościowych:)

Parę fotek:






ZAGADKA !
Które ze zdjęć nie pochodzi z tego rejsu?

Majowy rejs do Kłajpedy i Liepaji

W maju wybraliśmy się do Kłajpedy i Liepaji. Płynęliśmy w cztery osoby na s/y Rana.

Podstawowe dane jachtu to:
* Długość całkowita: 7,1 m
* Długość w linii wodnej: 6,0 m
* Szerokość całkowita: 2,25 m
* Wyporność 1,4 t
* Masa balastu: 0,6 t
* Wysokość masztu nad pokładem: 8,6 m
* Silnik: Przyczepny Johnson sailpower 6 KM
* Konstruktor: Per Brohäll, 1965

Nie ma co za dużo mówić, jest to mikroskopijna łupinka. Pomimo tego radzi sobie dzielnie w naprawdę trudnych warunkach.

Odwiedziliśmy Kłajpedę, Liepaję, Władysławowo, Hel, Gdynię i zakończyliśmy rejs w marinie koło mostu wantowego w Gdańsku, nazwy nie pamiętam.


s/y Rana w całej okazałości :)


W tamtą stronę nie wiało zbyt mocno..


Droga powrotna okazała się szczęśliwie dwukrotnie krótsza.

W Kłajpedzie polecam zwłaszcza muzeum historyczne. Zobaczycie tam rzymskie monety, jako że Kłajpeda leży na starym szlaku handlowym łączącym zachód Europy z Rosją. Dodatkowo ciekawe są znaleziska archeologiczne, pokaźne zbiory numizmatyczne, stroje ludowe, militaria i dawna broń, w tym miecze krzyżackie. Sporo informacji o walkach o niepodległość i zachowanie tożsamości narodowej wobec germanizacji miasta (niemiecka nazwa Kłajpedy - Memel) i okręgu.

Placówka znajduje się przy Didzioji vandens gatve 6 (tel. 210600 i 210860). Czynne jest 11.00- 19.00. z wyjątkiem pn. i wt. Wstęp: dorośli 2 Lt, dzieci 1 Lt.

Szkoły żeglarstwa, które polecam

Tematem tego posta jest pomoc w wyborze szkoły żeglarstwa, do której warto posłać dzieciaki.

Pod uwagę proponuję brać następujące kwestie:

- jeżeli szkoła prowadzi szkolenie zakończone egzaminem na patent żeglarski, oznacza to, że kadra instruktorów posiada odpowiednio wysokie stopnie żeglarskie i instruktorskie; jeżeli ich nie prowadzi - powinno to budzić wasze zainteresowanie;

- wiek instruktorów, możliwość poznania choćby części kadry przed zapłatą pieniążków, bardzo cenne jest również jeśli kadra prezentowana jest na stronie www;

- czy obóz dla dzieci (w przypadku obozów wędrownych) połączony jest z obozem dla dorosłych; takie połączenie powinno was odstraszać;

- stan i jakość sprzętu najlepiej skontrolujecie, odwożąc swoje dzieciaki na przystań;

Ze znanych mi szkół żeglarstwa pragnę polecić Różę Wiatrów. Pracowałem tam przez miesiąc jako instruktor i muszę przyznać, że organizacyjnie jest bardzo dobrze. Wszelkie problemy, których rozwiązanie nie jest możliwe przez instruktorów (zawiezienie dziecka do szpitala itd.) rozwiązuje pan Jarek w czarnym BMW, które dojedzie chyba w każde miejsce Mazur. Organizacja, stan jachtów - na dobrym poziomie. Kadra - no cóż, pewnie co roku trochę inna, co swoją drogą jest naturalne. Odnośnie do atmosfery, trochę nie podobało mi się nazywanie kursantów przez instruktorów z dużym stażem w Róży "łosiami" - ale rozumiem, że taki tam klimat i tyle. Trochę informacji o Róży Wiatrów:

Adres biura: 90-061 Łódź, ul. Nawrot 25
Telefony:
Łódź: 042 631 18 16; 630 73 01;
Warszawa: 022 398 79 08
Katowice: 032 757 0 151
Kraków: 012 39 53 195
Gdańsk: 058 742 11 55
E-mail: roza@roza.pl
Ośrodek Szkoleniowy: 11-600 Węgorzewo ul. Wodociągowa 1

Przystań Róży Wiatrów k. Węgorzewa. Pozycja: 54º11’33”N 21º45’14”E


Pragnę także polecić Szkołę Żeglowania "W dal". Moja znajoma wysłała tam ostatnio swoje pociechy i była bardzo zadowolona.

Zdecydowanie odradzam posyłanie dzieci na stacjonarne obozy żeglarskie. Zazwyczaj wygląda to nie jak kurs, ale jak wczasy z możliwością wejścia na łódkę. Obozy wędrowne po Mazurach dają prawdziwą szansę na zdobycie wiedzy.

Inne szkoły, które mogę polecić:
Szkoła Żeglarstwa Horn z Gdańska
Skipper - kpt. Witold Gizler
Szkoła kapitana Gizlera to raczej miejsce na robienie wyższych patentów, ale zamieszczam link przez sentyment.
Junga - Gdynia
Słyszałem, że robią szkolenia dla najmłodszych dzieciaków i że są bardzo dobrzy.

czwartek, 23 sierpnia 2007

Sztorm na mazurach

Wspaniałe warunki i nagłe załamanie pogody... Chwilowa siła wiatru sięgała 12 stopni w skali Beauforta. W centrum znalazły się Mikołajki, Giżycko i kanały między Niegocinem a Tałtami.

W porcie w Mikołajkach. Wiatr łamie maszt zacumowanego jachtu.

Materiał "Wiadomości"

Czarci Ostrów na Śniardwach. Rozhuśtane Śniardwy.

Tragedia jaka zdarzyła się kilka dni temu dała początek serii wypowiedzi, ze wszytkiemu winne są "bezpatencie" i żądza zysku armatorów, którzy wypuszczają turystów na WJM na byle czym.

Z pewnością źródło mazurskiego kataklizmu znajduje się głównie w braku umiejętności żeglujących turystów. Na meteorologii znać się trzeba niezależnie od tego, czy patentu brak czy też mamy tzw. patent wysoki.

Sam wyszkoliłem według reguł obowiązujących w PZŻ kilkadziesiąt osób i szczerze powiem, że tylko kilka z nich zorientowało by się, że trzeba zmykać.

Jednak to nie żeglarze, nie restrykcje naszego związku, ale po prostu fatalny system szkolenia jest winny. Ludzie, którzy stracili życie z pewnością potrafili wyłowić kapok (bosakiem!), podejść idealnie do pomostu przy 2'B, wypowiedzieć komendy w odpowiedniej sekwencji. Nacisk trzeba jednak stawiać na wpierw na bezpieczeństwo, w dalszej kolejności na stan burt jachtów szkoleniowych.

Tragedia z podobnych przyczyn zdarzyła się niedawno na pięknym jeziorze Wdzydze, na pojezierzu Kaszubskim. Na jachcie znajdowali się dziadkowie wraz z dwójką wnuków. W chwili wypadku chłopcy oraz ich babcia znajdowali się w kabinie i nie zdołali wypłynąć na zewnątrz. Ich reanimacja po odholowaniu łodzi do brzegu zakończyła się niepowodzeniem. Kierujący jachtem dziadek czekał na pomoc na wywróconej części jednostki. Osoby znajdujące się pod pokładem miały założone kapoki...